
Kiedy ciemność zeszła z jego oczu, krzyknął z przerażeniem: KIM JESTEŚ?!
– Jestem słońcem, właśnie wschodzę. Możesz cieszyć się moim ciepłem.
– Cieszyć się?! Oczy mnie bolą, odkąd się pojawiłeś… Chcę do domu…
Zefir usłyszał płacz Mango i podbiegł do jego boksu. Zdziwił się, kiedy na pytanie, dlaczego ten tak strasznie płacze, Mango odpowiedział, że słońce go razi, a przestrzeń za drzwiami przytłacza. Zefir rzucił więc: BEKSA – i wrócił jeść siano.
Czy tak było naprawdę, czy to tylko bajka?


Wiem jedno, Mango jest prawdziwy. Przyjechał nocą. Na łbie miał zawiązaną szmatę, żeby nie widział, że idzie prosto na trap rzeźnickiego samochodu. Przyjechał autem do przewozu „żywca”. To takie delikatne określenie na mięso, które jeszcze oddycha. Jego matka umarła. Wychowywał się więc z krowami. Coś jednak poszło nie tak. Źrebak nie rósł. Nogi miał jakieś koślawe. Do tego zaczął gryźć rękę, która go karmiła.
Gospodyni zdecydowała, że prowadzenie gospodarstwa nie jest już na jej siły. Postanowiła „zlikwidować” szkodnika. Wątłego źrebaka, który nigdy nie widział słońca…


Potomek zimnokrwistej klaczy i szlachetnego ogiera – dumnie to brzmi? Brzmi jak nieudany eksperyment hodowlany, który zakończył się tym, że klacz nie żyje, a Mango słania się na lichych nogach. Z pozoru wesołe zdjęcia przedstawiające źrebaczka i wiosenny krajobraz tak naprawdę stanowią dokumentację tragicznego losu żywej istoty. Kolejnej… upodlonej przez człowieka.


Mango nie potrafi „rozmawiać” ani z końmi, ani z ludźmi. W zasadzie on nawet nie wie tego, że jest koniem. Pozbawiony tożsamości, zagubiony we wściekłych emocjach. Roczniak w ciele odsada.
Kolejna końska sierota. Dlaczego one wszystkie zmierzają w moim kierunku…?

