5 minut – tyle dostałam czasu na decyzję o życiu lub śmierci.
Przyjechał samochód z koniem. Klakson mieszał się z głośnym rżeniem i szczekaniem naszych psów. Chaos. W tym chaosie ONA, przerażona, napięta do granic możliwości. I krótkie pytanie: rozładować czy jedziemy dalej?

Psy ucichły, koń na pace nieco się uspokoił. Wtedy handlarz powiedział coś, co rozerwało mi serce. Ledwo udało się ją załadować. Do swojej stajni z nią nie pojedzie, bo klacz drugi raz na samochód na pewno nie wejdzie. Dlatego potrzebna szybka decyzja. Jechać „dalej” oznaczało w tym przypadku dosłownie rzeźnię.

Nie jestem Bogiem. Nigdy też nie grałam w rosyjską ruletkę. Przyniosłam z domu 400zł i zapytałam, czy to odroczy wyrok. To była gotówka, jaką miałam przygotowaną na jutrzejszą wizytę weterynarza. Zostałam z dziurawym koniem. Szczęśliwa…

Co to znaczy dziurawy koń? Oliwka jest cała poraniona. Część ran powstała w trakcie ładowania, które podobno przypominało scenę rodem z horroru. Oczy jednak ma ufne. I tego chcę się trzymać. Tej nadziei, że przed nią jest życie!
